wywiad z penny lane

Nie byliśmy chyba prekursorami w tej profesji


- Wydaje mi się, że mamy dobry materiał. Jest on o tyle uniwersalny, że możemy go zagrać na ostro i na akustycznie - mówi Wojciech Kuderski, perkusista zespołu Penny Lane*.
Rozmawiał; darvinoğlu

W ubiegłym roku wydaliście drugi album. „Spacer po linie” ma w zupełności inne brzmienie, niż jego poprzednik „Penny Lane”, który charakteryzował się brudnym klimatem. Dlaczego zmiana kierunku?

Wojciech „Lala” Kuderski:
Wydaje mi się, że to wszystko wyszło samo z siebie podczas prób.

Afgan: Przede wszystkim sposób powstawania materiału, rozciągnięcie w czasie. Dużo zabaw i kombinacji przy tych numerach. Przy pierwszej płycie wszystko było bardzo zaplanowane, a przy drugiej rozciągnięte. Najpierw były próby z doskoku, później coś w rodzaju umowy „bierzemy się i nagrywamy”.

Penny Lane posiadało trzy wokale, teraz jest to jeden mikrofon…

W.K.:
Na pewno wiele to zmieniło. Zależało mi też bardzo, żeby Bartosz pokazał swoje możliwości, atuty swojego wokalu. Sam zrezygnowałem ze swojego, z racji tego, że nie mogę się do niego przyzwyczaić (śmiech).

Poprzednia płyta wyróżniała się właśnie tą gonitwą słów…

W.K.:
Dużo ludzi o tym mówiło, że są trzy wokale, że to nowatorskie na polskim rynku. Obserwując jednak polskie zespoły z podobnego kręgu, zauważałem przebijające się po dwa, trzy wokale. Nie byliśmy chyba prekursorami w tej profesji.

Lala, poza pisaniem muzyki, również bierzesz udział przy tworzeniu tekstów, czy tekściarzem jest tylko Bartek?

W.K.:
Na drugiej płycie pojawiło się pięć tekstów Bartka i pięć moich, przy czym w dwóch wtranżoliłem mu się w refren (śmiech).

O czym chce śpiewać Penny Lane?

Afgan:
Z punktu widzenia odbiorcy uważam, że są to bardzo osobiste teksty. I z jednej i z drugiej strony, jeśli chodzi o autorów. Są to jakieś przeżycia, momenty, czy chociażby narodzenie córki od Lali. Przede wszystkim czuć w nich emocje, które chcieli zarejestrować.

Jesteście grupą dojrzałych muzyków z różnych zespołów. Każdy ze swoim bagażem i inspiracjami. Jak to się ma na twórczość zespołu?

W.K.:
Uważam, że aż tak bardzo nie różni się to od Myslovitz. Od Negatywu może bardziej, bo ostatnią płytę nagrali trochę mocniejszą.

Afgan: To jest tak, że jeden napędza drugiego. Czuć duży wpływ Lali przy komponowaniu, tworzeniu melodii, mimo, że gra na perkusji. Jesteśmy zbiorem indywidualności, ludzi z innym podejściem, gdzie jeden podpowiada drugiemu, a ten drugi to rozbudowuje i na tej podstawie tworzy się melodia. Prawdopodobnie przedstawione pomysły przez Lalę zupełnie inaczej byłyby wykończone w jego macierzystej kapeli Myslovitz i miałyby zupełnie inną formę. Jednak to ludzie tworzą muzykę.

W.K.: Tak naprawdę nie graliśmy ze sobą dwa i pół roku. Najbliższy koncert zagramy 26 marca w MCK’u i będzie to nasz pierwszy koncert z nową płytą. Zobaczymy, jak nam to wyjdzie. Póki co jest dobra atmosfera, bo kiedy by jej nie było, to bardzo ciężko jest cokolwiek skomponować, czy dogadać się.

Utworem promującym nową płytę są „Magiczne Słowa”. Wstępnie zdjęcia do teledysku miały odbyć się w pomieszczeniu, tymczasem miały miejsce w dziećkowickim akwenie…

W.K.:
Miało być w sali z racji pory roku. Był to przełom października i listopada, kiedy było zimno. Mietall stwierdził, że możemy spróbować nad zalewem. Nie była to łatwa praca. Bardzo ciężko było utrzymać stabilność łódki.

Afgan: Dużo śmiechu było.

W.K.: Pani, która pomagała kamerzyście, zresztą jego małżonka, zrobiła kawał dobrej roboty, wiosłując za nami. Myśmy się trochę z tego podśmiewali, ale to było brzydkie z naszej strony.

Długo tak falowaliście?

W.K.:
Z półtorej godziny, ale efekt tego jest.

W następną sobotę zagracie na deskach MCK’u jako gwiazda wieczoru. Będzie to prolog przed serią następnych koncertów?

W.K.:
Chciałbym, żeby tych koncertów było jak najwięcej.

Afgan: Na razie jesteśmy w trakcie zgrywania się. Zmienił się nam skład, jeśli chodzi o basistę. Mietalla zastąpił Robert Zając. Są to dla niego pierwsze próby. Pracujemy cały czas, aby zaprezentować te numery z jak najlepszej strony.

Penny Lane widziałoby się na trzydniowym festiwalu?

W.K.:
Myślę, że wszystko przed nami. Wydaje mi się, ze mamy dobry materiał. Jest on o tyle uniwersalny, że możemy go zagrać i na ostro, i akustycznie.

Afgan: Chcielibyśmy grać. Przygotowujemy się po prostu od strony muzycznej, a reszta to kwestia załatwiania i dojścia do klubów.

To jeszcze parę słów o przeglądzie zespołów rockowych „Krock do przodu”…

W.K.:
Bardzo dobrze, że taki przegląd jest. Może źle to zabrzmi, ale dla mnie w przeglądach ważna jest nagroda, bo ona motywuje najbardziej. Przykładowo za pierwsze miejsce jest gitara, za drugie nagranie trzech kawałków w studiu. Jest to jakaś motywacja dla tych młodych bandów. Spotkałem się też z takim przypadkiem, będąc w jury w przeglądzie, gdzie było obiecane nagranie kawałków, a później to wszystko padło i to było przykre.

Afgan: Dobrze, że wciąż coś się dzieje w Mysłowicach, mówię to jako patriota lokalny. Poza tym to ważne dla młodych zespołów. Każde wystąpienie na scenie, sprawdzenie się, skupienie itd., nieraz to zastępuje miesięczny okres na sali prób, gdzie panują zupełnie inne emocje.


* Penny Lane - polska grupa muzyczna grająca rock. Powstała w 2004 roku w Mysłowicach.

* fot. Stanisław Nolywajka