wywiad z robotami na wysokości

Analogia z Witkacym jest jak najbardziej na miejscu

-->

- Ktoś ostatnio podczas naszego przesłuchania w Katowicach powiedział, że jesteśmy mieszanką Massive Attack i Depeche Mode – mówi Daniel Hozumbek, wokalista zespołu Roboty Na Wysokości*.

Rozmawiał; darvinoğlu

Z muzyką jesteście związani od dawna. 15 października wyszła płyta zespołu Roboty Na Wysokości „Studio Huta”. Skąd pomysł na taki projekt?

Daniel Hozumbek: Wszystko zaczęło się bardzo dawno, bo znamy się już z chłopakami od 15 lat. Każdy z nas od dawna przewijał się przez różne projekty. Ja z Bonarem (Wojtkiem Sawickim) otarłem się już wcześniej o taki projekt jak Supermusic. To była taka muzyka gitarowa rodem z Wielkiej Brytanii…

Piotr Sawicki: Chociaż z Katowic.

D.H.: Z Wielkiej Brytanii z Katowic. To wszystko gdzieś się stykało, bo w tym samym czasie zaczynaliśmy grać, tyle że w innych klimatach. Chłopcy na początku bardziej w metalowych, a ja grałem grunge. Później mieli zespół Stereotype, zaś ja już robiłem muzykę z Locomotive Sun. W weekendy chodziliśmy razem na piwo, gdzie najczęściej rozmawialiśmy o muzyce. Mieliśmy kupę pomysłów na zrobienie jakiegoś projektu, ale nie było na to czasu. Każdy był zaangażowany w swoje. W końcu nadszedł czas, że i Stereotype, i Loco zaczęły mniej grać i wtedy zdecydowaliśmy się na wspólny projekt. Na początku to były jakieś "dżemy" w Bytomiu i Mysłowicach.

P.S.: Wszystko to jakieś dwa lata temu.
Stworzyliście słuchowisko, w którym dostajemy mieszankę różnych dźwięków i głosów. Historie czy perypetie różnych ludzi. Zatem jak zaszufladkować Roboty Na Wysokości? Co tak naprawdę gracie?
D.H.: Trudno jest to muzycznie wsadzić w jakąś szufladę. Pierwotnym założeniem było stworzenie muzyki z połączenia elektroniki i żywego grania. Z drugiej strony normalną koleją rzeczy jest, że ktoś po jakimś czasie to wszystko wrzuci w jakąś szufladę. Zresztą czasami są to ciekawe porównania. Ktoś ostatnio podczas naszego przesłuchania w Katowicach powiedział, że jesteśmy mieszanką Massive Attack i Depeche Mode, i czegoś jeszcze.

Na jednym z portali pisano nawet o kolaboracji Prodigy z Frankiem Zappą…

D.H.: Tak, i to nawet nie jest nasz tekst. Ogólnie polski rynek ma taką tendencję, że fajnie jest coś wsadzić w jakąś szufladę, bo łatwiej jest o tym komuś powiedzieć, czy coś napisać.

P.S.: To jest przede wszystkim zadanie tych ludzi, którzy piszą o muzyce. Dla nas najważniejsze jest to, żeby czerpać z tego czystą przyjemność, bawić się tymi dźwiękami. Generalnie mamy taką zasadę od początku działalności tego zespołu, że nie boimy się siebie i swoich własnych pomysłów. Te z pozoru najbardziej dziwaczne okazują się tymi najlepszymi. Jesteśmy otwarci na nowe dźwięki.

„Studio Huta” jest awangardowym wydaniem, czymś, co omija szerokim łukiem mainstream…

Wojciech Sawicki: Zdecydowanie. Chociaż głupio też mówić o samym sobie, że jest się awangardowym bądź, że gra się muzykę awangardową. "Studio Huta" to na pewno materiał nie dla każdego.
Co tyczy się waszych tekstów. Z jednej strony są bardzo życiowe, pełne wulgaryzmów, prostolinijne, np.: „jutro znowu trzeba iść do roboty”, z drugiej urozmaicone skromną dozą surrealizmu. Przykładowo samolot, który bądź co bądź, w tych Mysłowicach musi wylądować. Skąd takie inspiracje?

D.H.: Można by tu odpowiedzieć bardzo prosto, ale nie wiem, czy możemy (śmiech).

Czyli trochę jak mistrz Witkacy?

W.S.: Analogia z Witkacym jest jak najbardziej na miejscu.

P.S.: Czasami wychodzą pewne zbitki, które nam się podobają. Jest to na pewno abstrakcyjne.

D.H.: Przede wszystkim chodziło nam o eksperymentowanie z muzyką i dokładnie tego samego dotyczy warstwa tekstowa. Oczywiście są takie, które opowiadają pewną historię od „a” do „z”. Gdzieś jest o rynku muzycznym, a gdzieś o mediach, do których mam ostatnio awersję. I tak to się kręci.

Nie sposób doszukiwać się kontekstów, ale urywek z „Presleja” – „gdy, nie wiadomo, o co chodzi, to, to chodzi o światło – znów go brakło”. Podwójne dno? *1
W.S.: Światło, to jest ta dowolność interpretacji. Może chodzić tu o jakąś jasność umysłu, jakiś pomysł, czy po prostu o zwykłe światło, którego brakło, bo spaliła się żarówka (śmiech). Mysłowice, to tak się akurat zgrały. Robiąc Roboty byliśmy bardzo zajęci jeszcze innym zespołem i kursowaliśmy pomiędzy Studio Huta w Katowicach, a tutejszym Miejskim Centrum Kultury.

D.H.: Ja też mam dużą styczność z Mysłowicami. W MCK’u grałem około 5 lat, mam tam sporo znajomych i lubię tak czasem poszydzić (śmiech).

P.S.: Teksty dobrze przyprawiają muzykę, są jak przyprawa do głównej potrawy. Bałbym się też te wszystkie teksty rozkładać na części pierwsze, bo różne rzeczy mogą z tego wyjść.


Przy tworzeniu albumu udział wzięło więcej osób. Byli tacy, którzy nagrywali od samego początku, ale i tacy, którzy wpadli gościnnie…

W.S.: Tak, po pewnym czasie dołączyła do nas Ola Rzepka. Gościnnie w jednym utworze (Marketing i korporacja) wystąpił „Miszcz Pawarotti”, znany również jako „The Syntetic” czy „Człowiek Widmo”. Utwór ten jest jednym z bardziej zakręconych na płycie, zaś jeśli chodzi o teksty to można je rzeczywiście dowolnie interpretować. To, o czym śpiewa „Syntetic”, wie chyba tylko sam „Miszcz” (śmiech). W tym samym utworze, głównie na instrumentach dętych gra Dawid Blachowski.

D.H.: W „Dziobakku” na perkusji i w „Kołysance” na klawiszach gra Rafał Szymczak.

P.S.: I jeszcze na przeszkadzajkach w „Dziobakku” zagrał nasz realizator i współproducent Jarek Bartkowiak, któremu zawdzięczamy brzmienie tej płyty.

A co z koncertami?

P.S.: Gramy od nowego roku. Na koncertach będzie podłożony syntetyczny bit z komputera, u nas ten bit musi tak brzmieć. Całość będzie składała się z naszej trójki i syntetycznego bitu.

Przy zakupie biletu na wasz koncert można otrzymać płytę?
D.H.: Zgadza się. Wpadliśmy na pomysł, aby wytłoczyć ograniczoną liczbę płyt. Bilet na koncert będzie kosztował „dychę”, a idąc na niego będzie można jeszcze otrzymać płytę. Myślę, że nie jest to wielka kasa, a okazja fajna.
P.S.: Rynek płytowy się kurczy i kurczyć się będzie bardziej. Z jednej strony to, co nagraliśmy jest pewną niszą, zaś z drugiej strony dużą rolę odgrywa Internet. „Studio Huta” będzie można pobrać również z Górnośląskiego Informatora Muzycznego oraz odsłuchać w Internecie (myspace.com/robotynawysokosci).
Gdzie zagracie?

D.H.: Celujemy w mniejsze kluby, gdzie spotykają się ludzie z otwartą głową. Chcielibyśmy też raz w miesiącu zrobić tutaj, na Hucie, koncert dla dziesięciu osób. Kto będzie chciał, ten przyjdzie, posiedzi.
W.S.: Chcemy, aby oprócz muzyki ludzie mieli też pewną frajdę z oglądania. Zrobić takie małe show przy wykorzystaniu niewielu środków.
Czego można wam życzyć?

P.S.: Żeby nam rura nie zmiękła. Żeby głowa była nadal pełna wyobraźni, bo uważam, że jest dobrze. I niech tak będzie.



*1 - był to okres, kiedy w Mysłowicach toczyła się batalia polityczna o stołki i poszczególnych dzielnic miasta  pozbawiano prądu.

*Roboty Na Wysokości – powstały pod koniec 2008 roku projekt trzech muzyków, wywodzących się z takich formacji jak Locomotive Sun, czy Iowa Super Soccer. Ich muzyka wymyka się wszelkim ramom, czerpią z wielu różnych gatunków – elektronika, free jazz, post punk, psychodela i inne.

*fot. Stanisław Nolywajka